sobota, 12 października 2013

Czy Gronkiewicz - Waltz niedopełniła obowiązków?




"Komo-tuskie serwery"

W Nidzicy, z powodu nieobwieszczenia "w sposób zwyczajowy" - PKW w Olsztynie - nie dopuściło do referendum. W Warszawie pomimo interwencji prezesa PiS w podobnej sprawie (niedoinformowanie wyborców o lokalizacji komisji wyborczych), PKW nie zawiesiło referendum i nie zrobiło nic, aby referendum przygotowane było zgodnie z regułami, w odniesieniu do prawidłowego powiadomienia mieszkańców Warszawy, o zmianach granic okręgów i lokalizacji komisji wyborczych. - To lepsze od ruskich serwerów, powiedziałby pewnie Jan Pietrzak. / Tak nie może być!


Czy Prezydent, Premier i władze Warszawy spiskowali  przeciwko Warszawiakom i demokracji? - Jeżeli tak, to doszło do fałszerstwa wyborczego, zanim doszło do referendum w Warszawie. / Jeżeli tak, to Prezydent, Premier i władze Warszawy powinni podać się do dumisji. Nie może sprawować wysokich urzędów zaufania publicznego ktoś, kto na zaufanie nie zasługuje. - To jedna z zasad demokracji.
Jeżeli w Warszawie faktycznie pozmieniano granice okręgów wyborczych i zmieniono siedziby Okręgowych Komisji Wyborczych, gdzie Warszawiacy "zwyczjowo" chodzili głosować, a Władze Warszawy, "w sposób zwyczajowo przyjęty",  nie poinformowały o tym Warszawiaków, to efekt jest i musi być tylko jeden. - W dniu referendum, mniejsza lub większa liczba wyborców,  nie dotrła do swojego "zwyczjowego lokalu wyborczego" i zamiast szukać tego, gdzie może oddać swój głos, zwyczajnie poszła do domu. 

To zaniżyło frekwencję wyborczą. - Taki jest efekt zmian wprowadzonych przez władze Warszawy i jej urzędników. - Czy właśnie taki był cel wprowadzenia zmian? - Obniżyć frekwencję "uratować Hankę"? - Jeśli tak, to dokonano skutecznej manipulacji wyborczej, przy okazji, zastraszając tych, którzy wiedzieli gdzie głosować, chcieliby zagłosować, ale obawiali się konsekwencji w pracy.
Pytaniem zasadniczym jest, czy o zmianach adresów lokali wyborczych poinformowano Warszawiaków w sposób "zwyczajowo w Warszawie przyjęty", a jeśli nie, to czy działań tych zaniechano, aby doprowadzić do celowego obniżenia frekwencji wyborczej w referendum w Warszawie, co może skutkować jego nieważnością i utrzymaniem się Hanny Gronkiewicz-Waltz na stanowisku prezydenta Warszawy. - To powinna zbadać prokuratura, poszlaki są.

Jest też drugie pytanie. Wszyscy pamiętamy apel prezydenta i premiera, aby Ci, którzy popierają HGW nie szli na referendum. Apele te, w sytuacji gdy doszłoby do zaniechania "zwyczajowego", a więc właściwego, poinformowania wyborców o miejscach oddawania głosów rodzą pytanie, czy Prezydent i Premier wcześniej wiedzieli, że do takich zaniechań dojdzie. - Jeśli Prezydent i Premier wiedzieli, że w Warszawie dojdzie do zaniechana poinformowania wyborców w "sposób zwyczajowo przyjęty" o miejscach głosowania - to biorąc to razem - niepójście Warszawiaków do urn, mogłoby być uznane za "odpowiedź na apel" Prezydenta i Premiera, a nie wynik braku poinformowania wyborców o referendum, "w sposób zwyczajowo przyjęty". - Tu pachnie spiskiem i "zamachem na demokrację"!  

Bardzo łatwo sobie wyobrazić sytuację, że dzień po "Referendum Warszawskim", do mediów wychodzą Gronkiewicz - Waltz, Komorowski i Tusk dziękując "swoim wyborcom", za to, że nie poszli do urn. >>> Prawda może być jednak taka, że do urn nie poszła "frekwencja", która chciała zagłosować za odwołaniem Prezydent Warszawy, tylko poszła głosować do "zwyczajowych miejsc głosowań" (nie wiedząc o "po-kątnych" zmianach), nie znalazła tam Komisji Wyborczej, nie szukała nowego miejsca głosowania i wróciła, po prostu, do domu. Kto będzie szukał igły w stogu siana? / "Sprawą Komorowskiego, Tuska i Waltz", powinna zająć się prokuratura.




Bez wzgldu na ostateczną frekwencję, już dzisiaj powinno się złożyć protest wyborczy do PKW. Manipulacja polegająca na zmianie granic okręgów / lokali wyborczych, przy jednoczesnym niedoinformowaniu o tym wyborców,  miała wpływ na frekwencję Warszawiaków przy urnach i ostateczny wynik referendum. Po to, ta "szopka" ze zmianami, została wymyślona. Dlatego referendum powinno zostać unieważnione. Wszyscy "zamieszani w przekręt", powinni podać się do dymisji i pod sąd!


Calkowicie osobna sprawą jest zjawisko nazywane "GERRYMANDERING", ale o tym niżej

 <>

09.10.2013 Gazeta.pl "Referendum w Warszawie. / Kaczyński: obwieszczenia nie można uznać za podane do wiadomości" >> Obwieszczenie w sprawie obwodów do głosowania w referendum nie zostało we właściwy sposób podane do wiadomości mieszkańców Warszawy - uważa Jarosław Kaczyński. Szef PiS zwrócił się do PKW o podjęcie pilnych działań "celem przywrócenia przestrzegania prawa" przez prezydent Warszawy.
W piśmie do przewodniczącego PKW, Stefana Jaworskiego, Kaczyński napisał, że 13 września prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz wydała obwieszczenie w sprawie podania do publicznej wiadomości informacji o numerach i granicach obwodów, ale - zdaniem szefa PiS - „obwieszczenia tego w żaden sposób nie można uznać za » podane do wiadomości wyborców «, tak aby wykonane zostały przepisy Kodeksu wyborczego oraz ustawy o referendum lokalnym”.
Powodem - napisał Kaczyński - jest fakt, że obwieszczenie jest dostępne "wyłącznie na stronach internetowych Urzędu m.st. Warszawy oraz urzędów dzielnic warszawskich" i "nie jest ono rozlepione w odpowiedniej liczbie w formie afiszy w miejscach wywieszania ogłoszeń, tak aby informacje dostępne były wszystkim wyborcom, a nie tylko tym mogącym korzystać z internetu".
"Otrzymujemy tysiące zgłoszeń od warszawiaków, którzy alarmują o braku obwieszczeń referendalnych, co należy uznać za próbę obchodzenia prawa i utrudniania mieszkańcom udziału w referendum. Należy pamiętać, że sprawa dotyczy również lokali obwodowych komisji wyborczych dostosowanych do potrzeb wyborców niepełnosprawnych, którzy powinni mieć informacje co do tego, gdzie będą mogli faktycznie zagłosować. Brak tej informacji można również uznać za dyskryminację osób niepełnosprawnych" - stwierdził prezes PiS."

Nałęcz ośmiesza siebie i prezydenta. Tłumaczy, co Komorowski miał na myśli

Nałęcz ośmiesza siebie i prezydenta. Tłumaczy, co Komorowski miał na myśli - niezalezna.pl
foto: TV Republika
Tomasz Nałęcz próbuje przekonywać, że Bronisław Komorowski... wcale nie wzywał do bojkotu referendum ws. odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz. Według prezydenckiego ministra fakt, że głowa państwa na antenie Telewizji Publicznej zapowiada, że nie ma zamiaru brać udziału w referendum, jeszcze o niczym nie świadczy.

- Niech największy przegrany, czyli PiS pluje sobie w brodę. W rzeczywistości to PiS wykreowało jakieś oświadczenie prezydenta, że nie pójdzie na referendum. (...) Chciało dokuczyć prezydentowi, dlatego przekłamało jego zachowanie – przekonywał na antenie TVN24 Tomasz Nałęcz, dodając, że Komorowski tylko dał do zrozumienia, że nie pójdzie na referendum.

Tymczasem w internecie nie tak trudno jest znaleźć archiwalne materiały i nagrania, w których Bronisław Komorowski zapowiada, że nie ma zamiaru brać udziału w referendum i przekonuje, że referenda są wykorzystywane batalii partyjnych.

- Z niepokojem przyjmuję taką nową tendencję, która się pojawiła w samorządach (...) że dzisiaj coraz częściej na obszarze samorządu są toczone te najpoważniejsze batalie partyjne. I to źle, ze stratą dla samorządu - powiedział Komorowski. (...) Taki wentyl bezpieczeństwa musi być, ale nie powinien być łatwy dostęp do tego rewolweru, który ma zastrzelić konkurenta politycznego poprzez referendum, które tylko nosi pozory dbałości o miasto, a tak naprawdę jest cząstką batalii politycznej – oświadczył prezydent Bronisław Komorowski w wywiadzie dla Telewizji Polskiej.

Komorowski zapytany czy weźmie udział w warszawskim referendum, jednoznacznie odpowiedział, że nie ma takiego zamiaru. W tym kontekście tłumaczenia Tomasza Nałęcza wyglądają co najmniej dziwnie. / 15.10.13 Niezalezna.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz