piątek, 29 listopada 2013

Dlaczego premier nigdy nie kłamie, jeśli nie kłamie?

11.01.2014 wPolityce.pl  / Ujawniona przez nasz tygodnik fotografia Donalda Tuska witającego się z Putinem "żółwikami" na lotnisku w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 r. wywołała szok. Premier pytany o to zdjęcie uchylił się od odpowiedzi. Dlaczego? - pyta na łamach tygodnika "wSieci"  Krzysztof Czabański.

"Są i inne fakty, które każą zdjęcie z „żółwikami” traktować poważniej niż tylko jako przypadkową, być może, migawkę nie mającą większego znaczenia. Najważniejsze to oddanie śledztwa Rosjanom, mimo że prezydent Miedwiediew złożył ofertę wspólnego dochodzenia oraz wspólnej komisji. Śledztwo tylko rosyjskie preferował Putin, a Tusk od razu to przyjął. Nie ma w tej sprawie żadnych urzędowych notatek, żadnych narad ani ustaleń." 

Przyjmijmy, że to był zamach. / Jakie byłyby skutki rzetelnie prowadzonego śledztwa?

Śledztwo wykazałoby, że to zamach, ..... i co dalej? 

Musiałoby paść oskarżenie , kto jest winny zamachowi. Winny, w opinii polskich prawicowych mediów był Putin. Gdyby "wypadek" uznano więc oficjalnie zamachem, Putin byłby więc prawdopodobnie winny, w opinii całego świata. - Czy ktoś mógłby sądzić inaczej?

To może być odpowiedź na pytanie : Dlaczego "Rosja Putina" prowadzi śledztwo i dlaczego "Rosja Miedwiediewa" chciała wspólnego,"rzetelnego śledztwa". Bo mamy tu "dwie Rosje". 

Tutaj trzeba dodać. Rosjanie mają lepsze techniki zabijania niewygodnych osobistości, niż robienie tego w świetle fleszy, tym bardziej, przed wyborami prezydenckimi w Rosji. 

Chyba, że komuś na zamachu w Rosji, "w świetle fleszy", bardzo zależało

Pamiętajmy. Po katastrofie 10.04.10 w Rosji toczyła się walka o to, kto będzie "kandydatem na kandydata", w wyścigu o rosyjską prezydenturę, Putin, czy Miedwiediew. 


Być może odpowiedź na pytanie, komu zależało, lub mogło zależeć  na ""zamachowej szopce w Rosji", wyjaśni dlaczego "metroseksualny" Miedwiediew chciał wspólnego śledztwa w sprawie katastrofy 10.04.10 w Smoleńsku, a a dlaczego "twardy" Putin, śledztwa nie chciał. Od siebie dodam, że stwierdzenie "bo Putin zlecił zamach", może być wielkim uproszczeniem. 

 WYSTARCZY WYSILIĆ UMYSŁ, ABY ZNALEŹĆ JAKĄŚ SENSOWNĄ KONKLUZJĘ



"Sztylet i zaciśnięte pięści".
Co naprawdę widać na zdjęciu Putina z Tuskiem

26.11.2013 / Dziennik.pl: Nie widzę tu żadnych przyjacielskich gestów - mówi, analizując zdjęcia opublikowane przez "Do Rzeczy", dr Leszek Mellibruda, psycholog społeczny.

Według eksperta mowy ciała uśmiech premiera, to nie jest uśmiech radosny. To jest konwencjonalny uśmiech, który towarzyszy komunikowaniu się między ludźmi - mówi Mellibruda.

 Psycholog podkreśla również, że gra gestów na zdjęciach nie potwierdza podporządkowania Tuska Putinowi. - Rzadko kiedy osoba zniewolona używa w rozmowie pięści i kwituje to uśmiechem - mówi. 

 Według Mellibrudy na zdjęciach widać trzy główne gesty: sztylet, kciuk i dwie pięści. Jak sztylet jest spojrzenie Putina. ... Zdaniem eksperta między tymi dwoma politykami odbyła się walka pozawerbalna."


Żółwik  - Jest to gest przybijany przez dwie osoby pięściami. Oznacza on, że osoba z którą przybijamy tego "żółwika" jest "spoko". Można używać go na powitanie i pożegnanie;) Źródło: „Mowa ciała. Praktyczne wprowadzenie” Gordon R. Wainwright 

Komentarz do wypowiedzi dr Leszka Melliburdy: Ekspert ma rację, spojrzenie Putina jest "jak sztylet". Moim zdaniem jednak, ekspert myli się co do kolejności zdarzeń. Ten sztylet jest prawdopodobnie reakcją na pełne zadowolenia "przywitanie" Putina przez Tuska, na początku spotkania, bo właśnie ono, moim zdaniem było pierwszym zdarzeniem (zdjęciem). A a tmosfera, zmieniła się dramatycznie, tuż po zadaniu Tuskowi "Putinowego ciosu sztyletem" . - Taka powinna być interpretacja, jeśli zdjęcie "z żółwikiem" wykonano jako pierwsze. / Reasumując: "radość Tuska - cios Putina - smutek Tuska" / Pytaniem jest, czym Putin "zwalił Tuska z nóg", bo "nasz zawodnik" wygląda, jakby mu w pewnym momencie, z jakiegoś powodu,  spadły szorty. 

Premier nigdy nie kłamie >>  http://www.youtube.com/watch?v=BtWhBmeuzQ8



Warto przyjrzeć się 'zdjęciu / zdjęciom' ... i spróbować zinterpretować to, co przedstawiają.  Moim zdaniem Putin wygląda na wstrząśniętego, 
Tusk na "trzeźwo myślącego"

Oglądając zdjęcia, ważna jest odpowiedź na pytanie, które zdjęcie wykonano jako pierwsze. Jeśli jako pierwsze wykonano zdjęcie z "zaciśniętymi kciukami Tuska", to wyżej widzimy "reprymendę Putina". Jeśli  zdjęcie z "zaciśniętymi kciukami Tuska" wykonano jako ostatnie, to jest to "przyklaśnięcie słów Putina". Jaka może być inn interpretacja? 


Zdjęcia te same, interpretacja może być odwrotna, bo liczy się kolejność wykonania zdjęć i mających miejsce zdarzeń.

Przyglądając się dokładniej okładce, dochodzę do wniosku, że pierwsze było jednak to zdjęcie, z "zaciśniętymi kciukami Tuska ( na powitanie Putina), bo później "ręce opadają" ... i zmienia się atmosfera spotkania. / Tusk "przyleciał ucieszony, jakby wygrał na loterii", a Putin go powiadomił, że nie ma się co cieszyć, "mamy problem". - Nic innego , bardziej niz ta sekwencja zdarzeń, nie uzasadnia "gwałtownej" zmiany nastroju Tuska i Putina. Myślę, że po powitaniu, Putin "wyprostował" Tuska.- Jak naprawdę było, mógłby nas uświadomić, stojący z tyłu po środku Paweł Graś, ale ten pewnie "nic nie widział / nic nie pamięta". - Tak to już z tymi PO-litykami jest.


wPolityce.pl: Niepublikowane dotąd zdjęcie Donalda Tuska i Władimira Putina na okładce tygodnika „wSieci” wywołało burzę! Na fotografii przedstawiającej polityków tuż po katastrofie smoleńskiej nie widać ani cienia tragedii, która dotknęła Polaków. Po publikacji okładki na portalach społecznościowych zawrzało. Sądząc po reakcji rzecznika rządu, w środowisku Donalda Tuska emocje sięgają zenitu. - Paweł Graś nie potrafił ukryć oburzenia.
"Byłem wtedy w Smoleńsku, pamiętam tamte emocje i tamte tragiczne obrazy z miejsca katastrofy. Wszyscy, także pan premier, byliśmy całą sytuacją głęboko wstrząśnięci. Sugerowanie, że było inaczej jest najzwyklejszą, niczym niewytłumaczalną podłością"powiedział Faktowi rzecznik rządu./ CZYŻBY KŁAMAŁ?

 "WPLĄTANI" W CZYJĄŚ INTRYGĘ? "ZDJĘCIE TUSKA i PUTINA"

>>  ZOBACZ TUTAJ



Dlaczego premier nigdy nie kłamie?  >>> http://www.youtube.com/watch?v=BtWhBmeuzQ8   <<<  Z odpowiedzią na to pytanie, nie powinno być problemu. Prawdopodobnie nie chce skończyć jak węgierscy socjaliści, którzy "kłamali w dzień i kłamali w nocy", aby utrzymać się przy władzy. 

- Sielanka skończyła się, gdy "ich wyznanie" ktoś nagrał.

A dlaczego premier nie chce skomentować zdjęcia "z żółwikiem" i Putinem, zrobionym w Smoleńsku 10.04.2010 roku, obublikowanym w tygodniku "wSieci" i następnie w "Do Rzeczy"? 

- Myślę, że "premier trzyma się zasad". (:

Samo w sobie, zdjęcie jest kompromitujące. Gdyby premier opatrzył je szczerym komentarzem i opowiedział "Co zaszło?", prawdopodobnie musiałby podać się do dymisji...

- gdyby w Polsce obowiązywały jakieś standardy, oczywiście.



 Żółwik, czy nie żółwik? Eee.. tam, żóóółwik ... / Teraz mówi się: "Przybij tuska"



Nie to jest jednak problemem. Problemem jest to, że prawdopodobnie istnieje nagranie, momentu uwiecznionego na zdjęciu, i/lub nagranie audio. 

Brak komentarza premiera, w sprawie swojego zdjęcia z Putinem, może to potwierdzać. 

Jeśli takie nagranie istnieje, to prawdopodobnie, mają je też Rosjanie i mogą nim wywierać nacisk na Donalda Tuska. To z kolei oznacza, że premier Donald Tusk, już od 10 kwietnia 2010 roku, może nie dysponować "obiektywnością rządzenia i podejmowania swoich decyzji". "Postępy" w śledztwie smoleńskim wydają się to potwiedzać. - Prawdopodobnym jest, że o wszystkim w śledztwie decydują Rosjanie i to oni decydują, a polski rząd się podporządkowuje.

Myślę, ze w zwiazku z powyższym, można założyć, że największą aferą III RP jest "przetarg na posprzątanie w Smoleńsku" na warunkach Rosjan, co wcale nie musi znaczyć, że Rosjanie, lub Tusk byli "współautorami" zamachu w Smoleńsku. 

Mogli być być "dotknięci" jego skutkami politycznymi, dlatego woleli, aby "sprawę załatwić", jako wypadek, tylko zrobili nieudolnie i przedstawiona przez nich wersja zdarzeń, po prostu "nie trzyma się kupy". - Kim byli potencjalni zamachowcy, to temat na inne rozważania. 

Dla nas, kluczowa jest odpowiedź na pytanie, dlaczego premier Donald Tusk zgodził się, żeby całość śledztwa w sprawie katastrofy kontrolowali Rosjanie i czy zgodził się na to pod wpływem kompromitujących go materiałów, jakie są w posiadaniu Rosjan. W wyjaśnieniu niejasności z tym związanych prawdopodobnie pomogłoby poznanie tego, co w momencie, tuż przed i tuż po, zrobieniu zdjęcia "Tusk/Putin", zaszło. - Brak komentarza premiera, do opublikowanego zdjęcia, daje nam bardzo szerokie pole do domysłów: od "głupkowatego zachowania", do oskarżeń o "podziękowanie Rosjanom za mokrą robotę", włcznie. - To ostatnie, rozwiewa raczej prawdopodobna "reprymenda Putina" , po "zachowaniu Tuska", ale hipotetycznie nie może być wykluczona. - Premier mógł dziękować, nawet nie wiedząc, że "to nie Rosjanie". Dlatego powinien się wytłumaczyć, lub podać do dymisji.  



Największą aferą IIIRP, jest "przetarg na posprzątanie w Smoleńsku" 

Pytaniem jest, ile "usługa posprzątania", wykonana przez Rosjan w Smoleńsku, nas wszystkich kosztowała. - To ważne pytanie, bo wystarczy sobie przypomnieć, że ostatni król polski, Stanisław August Poniatowski podpisał III rozbiór Polski min. pod presją swojego zadłużenia. / Pytanie ile więc nas kosztowało "posprzątanie w Smoleńsku", jest jak najbardziej na miejscu. - "Dług Tuska" jest naszym długiem, a spłacać możemy "zależnością króla" wobec wierzyciela.

Na którymś z portali, jakiś internauta napisał "ruscy tylko posprzątali" / Jeśli tak faktycznie było, to rodzą się dwa podstawowe pytania: "Po kim?" i "Dlaczego?"


Pytanie po kim, to pytanie o sprawców zamachu w Smoleńsku / proszę się nie sugerować, że "sprzątający" byli zamachiowcami, to inny temat /. 


O wiele ciekawsze, byłoby stworzenie "symulacji komputerowej", odpowiadającej na pytanie "Dlaczego?", po zamachu w Smoleńsku Rosjanie posprzątali i dlaczego byli to w stanie zrobić na swoich warunkach, a nie warunkach polskich. Wliczyć w to należy kwestię takiego a nie innego, prowadzenia śledztwa smoleńskiego.

Osobiście jestem zwolennikiem "tezy Michalkiewicza", że w Smoleńsku przygotowano jakąś "zasadzkę" mającą ośmieszyć Lecha Kaczyńskiego na początku jego kampanii prezydenckiej. Podobno 10 kwietnia 2010 r. miał być jej początkie. - Jeśli tak, to jakaś "ośmieszająca kontrakcja" mogła mieć miejsce, np. polegająca na "rozdmuchaniu mgły" uniemożliwiającej lądowanie w Smoleńsku, co mimo "rechotu mediów" jest jak najbardziej technicznie możliwe i stosowane do ochrony lotnist przed wrogimi nalotami.

Jeżeli "akcja ośmieszająca" miała mieć miejsce, to wbrew woli Rosjan i samej Platformy, mogła ona zopstać wykorzystana jako tło planowanego przez kogoś zamachu na prezydenta i polską delegację zmierzającą do Katynia. - Na filmach kryminalnych często widzimy, gdy wykorzystuje się czyjeś nieświadome zaangażowanie w sytuację, aby w efekcie "wrobić" kogoś w sprawstwo "morderstwa", co odsuwa jednocześnie podejrzenie od prawdziwych sprawców przestępstwa. / Tak mogło być i w tym przypadku. - To tłumaczyłoby "potrzebę posprzątania" po zamachu, ponieważ śledztwo musiałoby prawdopodobnie wykazać że przyczyną katastrofy był zamach. Myślę, że "trotyl w tupolewie" odkryli Rosjanie jeszcze tego samego dnia, przed przylotem Tuska. - To prawdopodobnie jest przyczyną "groźnej miny Putina" na "zadowoloną twarz Tuska". 


Pytaniem jest, o czym świadczy "uśmiech Tuska z żółwikiem" i jakie konsekwencje zarejestrowania "tego uśmiechu" , ponosimy? Bo jeśli premier nie chce go komentować, to inni też o tym wiedzą. - Wiedzą i mogą korzystać z faktu, że być może, są w posiadaniu nagrania całej, prawdopodobnie kompromitującej premiera Donalda Tuska, sceny. - Ale to na marginesie. Wróćmy do "symulacji komputerowej" odpowiadającej na pytanie "Dlaczego Rosjanie w Smoleńsku posprzątali", zamiast potwierdzić ewentualny zamach?

Gdybyśy wrzucili do komputera dane o katastrofie lotniczej w Smoleńsku: 
- Lech Kaczyński, polski prezydent 
- Smoleńsk , miejsce katastrofy / Rosja 
- wiarygodne przyczyny katastrofy
... jak wyglądałby "model komputerowy" sytuacji politycznej w Polsce i Rosji?

Można powiedzieć, że wersja katastrofy, w efekcie natychmiastowym, miała "neutralne" skutki polityczne na sytuację w obydwu krajach. Stało się tak dzięki skutecznej "operacji medialnej". - Zmieniło się to w perspektywie "długofalowej, ponieważ "wiarygodne przyczyny katastrofy", stały się niewiarygodne. - Zmieniły się dane, wprowadzone do "modelu komputerowego", dlatego teraz jesteśmy świadkami "korekry wyniku". Gdyby upubliczniono "wersję zamachową" od samego początku, politycznie, zamach oddziaływałby też, poza polską, też na sytuację polityczną w Rosjji. Jaka ona by była?

Aby otrzymać wynik, musielibyśmy wrzucić do komputera dane o katastrofie lotniczej w Smoleńsku: 
- Lech Kaczyński, polski prezydent 
- Smoleńsk , miejsce katastrofy / Rosja 
- zamach 
.... oraz sytuację polityczną w Polsce i Rosji. Tu trzeba zadać pytanie uzupełniajce: Jaka sytuacja polityczny w chwili zamachu w Smoleńsku była?

Okazuje się, że zarówno Polska jak i Rosja była w przededniu rozpoczęcia kampanii wyborczych do wyborów prezydenta Polski i Rosji. Gdyby więc w dniu katastrofy w Smoleńsku ogłoszono, że "katastrofa to zamach", miałoby to wpływ na przedwyborczą sytuację polityczną w obydwu krajach. 

O ile w Polsce "przepowiadano" przegraną Lecha Kaczyńskiego, o tyle w Rosji, sytuacja była bardziej skomplikowana. Trwał tam wyścig o nominację na kandydata, w wyborach prezydenckich. - W 2010 r. nie było wiadomo, kto będzie kandydatem: Miedwiwdiew, czy Putin. Kandydatem został Putin, ale czy zostałby nim, gdyby w Smoleńsku doszło do zamachu, a światowa prasa, tak jak polska prawicowa prasa okrzyknęła Putina zamachowcem? Tego nie wiemy, ale możliwe jest, że ewewntualne miejsce "zamachu" zostało wybrane celowo, aby wpłynąć na sytuację polityczną w Rosji. - To bardzo możliwe. 

A jak wyglądałaby sytuacja polityczna w Polsce tuż po 10.04.10, gdyby katastrofę ogłoszono zamachem? - Jak wpływ miałby na nią "zamach"?

Przypomnijmy sobie jaka była sytuacja przed 10.04.10. Kandydatem PiS był (prawie że), Lech Kaczyński. Kandydatem Platformy marszałek Bronisław Komorowski. Premierem był Donald Tusk - To najważniejsze.

Co by się zmieniło i co prawdopodobnie by się zmieniło w Polsce i polskiej polityce, gdyby 10.04.10 okazało się, że w Smoleńsku doszło do zamachu na polskiego prezydenta.

No cóż. / Na 100%, sytuacja nie potoczyłaby się tak, jak się potoczyła. Nie wiadomo, czy wybory wygrałby Bronisław Komorowski i nie wiadomo, czy premierem byłby dzisiaj Donald Tusk. / Myślę, że opozycja wymusiłaby na Platformie dymisję Donalda Tuska, a premierem prawdopodobnie zostałby Grzegorz Schetyna. - Gdyby więc jednak, wybory wygrał, tak jak się stało, Bronisław Komorowski, Polską rządziłaby frakcja Platformy związana z prezydentem Komorowskim.

Dzisiaj sytuacja jest taka, że "frakcja prezydencka" poniosła klęskę. Grzegorz Schetyna zepchnięty został prawie na margines i nie wiadomo, czy Bronisław Komorowski będzie kandydatem Platformy na prezydenta. Nawet jeśli będzie, premier Donald Tuska jest ciągle "w grze", a frakcja prezydencka jest w defensywie. - Można powiedzieć, że premier Donald Tuska, jeśli w Smoleńsku "posprzątano" ukrywając prawdę o zamachu, na operacji tej "zarobił".

Warto też dodać, że Donald Tusk "zarobił", na rozdzieleniu wizyt w Smoleńsku.


"SMOLEŃSK INACZEJ"

Jarosław Kaczyński, Macierewicz i wielu komentatorów twierdzą, że przyczyną "Smoleńska" było rozdzielenie wizyt premiera Tuska i prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu, w kwietniu 2010 r., Trzeba to powiedzieć, w domyśle sugerując, że zamach w Smoleńsku przygotowali "rosjanie Putina". 

Warto więc zapytać się samego siebie i odpowiedzieć na pytanie: Czy gdyby wizyt premiera Tuska i prezydenta Kaczyńskiego w Katyniu nie rozdzielono, czy do zamachu by nie doszło i ewentualnie, kto zyskał, lub mógł zyskać, na rozdzieleniu wizyt w katyniu, w kwietniu 2010 r.

Jeśli założymy i przyjmiemy, że w Smoleńsku 10.04.10 był planowany i doszło do zamachu, to jest wysoce prawdopodobne, ze premier Donald Tusk, teoretycznie, mógłby być jedną z ofiar takiego zamachu, lub znaleźć się, w bezpośrednim zagrożeniu. - Wcześniejsza wizyta rządowa w Smoleńsku eliminowała to zagrożenie w stosunku do premiera i wielu innych osób.

Taki mógł być, ale wcale nie musiał, powód rozdzielenia wizyt. Wiemy jednak, że "w tym temacie" miała miejsce "jakaś gra". - JAKA? - Niestety , tego nie wiemy. - Dalszy wywód takich założeń może być trochę szokujący, jeśli się przyjmie, że "nieudowodniona katastrofa w Smoleńsku", nie była, lub mogła nie być przypadkiem, ani wypadkiem, a z góry "zaprojektowanym" zamachem. 

Jerzy Bahr, .. W rozmowie z Wirtualną Polską mówi: "Jako placówka zrobiliśmy wszystko, co się dało. Tak ważną wizytę zupełnie inaczej przygotowuje się, gdy się czuje spolegliwość partnera, w inny sposób natomiast, gdy czujemy, że jest opór materii. A tego drugiego po rosyjskiej stronie było bardzo dużo. >>> "Co ciekawe, słowa Bahra potwierdzają, że to w Polsce zapadła decyzja o rozdzieleniu wizyt:
 
>> "Jedno jest pewne,
>> gospodarze na pewno byli zdziwieni dwiema uroczystościami 
>> i podejrzewam, że dość dokładnie się temu przyglądają do dziś."

... twierdzi były polski ambasador w Moskwie, Jerzy Bahr. / Warto więc zapytać: Dla kogo w Polsce istniał jakiś problem, lub plan, wymagający rozdzielenia wizyt prezydenta i premiera w Katyniu, w kwietniu 2010 r. ? Kto miał powód i jaka była przyczyna rozdzielenia wizyt?

... i to jest właściwie zadane pytanie. Bo gdy pytamy: "Dlaczego Putin rozdzielił wizyty?" - najprostsza odpowiedź będzie brzmieć: Szykował zamach.

"Wina Putina" to najłatwiejsze z możliwych wyjaśnień tego, do czego doszło w Smoleńsku. Na tym można by zakończyć temat, gdyby nie to, że w Polsce toczy się intensywna walka polityczna o kształt Polski i jej miejsce w Europie na dziesięciolecia do przodu. Walki, której śp. prezydent Lech Kaczyński był świadomym graczem, posiadającym koncepcję przyszłosci, dokładnie wykluczającej tą, którą forsuje obecna ekipa rządowa. 

Dlatego ważne jest, aby pytania stawiać w sposób właściwy. Na błędnie zadane pytanie, można uzyskać odpowiedź bardzo bliską prawdzie, ale to nie znaczy, że prawdziwą. >>> Więcej na ten temat tej notki niżej >>> CZYTAJ >>> www.kacpro.blogspot.com



18.11.2013 Gość Radia ZET: Aleksander Smolar


Monika Olejnik: No dobrze, nową postacią w rządzie jest minister Sienkiewicz, zdał egzamin 11 listopada? >>> http://www.youtube.com/watch?v=UY-wF_6Jts4
Aleksander Smolar: No nie, 11 listopada to na pewno nie jest dobrze zdany egzamin. Ja osobiście bardzo cenię intelektualne zdolności, umiejętności ministra Sienkiewicza, natomiast na pewno 11 listopada bardzo obciąża jego hipotekę.
Monika Olejnik: Ale czy dla pana to, co się wydarzyło ta awantura, burda pod ambasadą rosyjską, squot, tęcza, czy to nie jest celowe?
Aleksander Smolar: No wie pani, mówiąc prawdę do głowy mi nie przychodzi żebym mógł podejrzewać o to premiera Tuska, albo ministra Sienkiewicza żeby organizowali tego typu prowokacje, zwłaszcza, że stawiam sobie pytanie, nawet przyjmując taką przewrotną hipotezę, przeciwko komu miałoby to być.
Monika Olejnik: Przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu, którego miano złapać w pułapkę.
*Aleksander Smolar: Przecież nie przeciwko tym gówniarzom, za przeproszeniem.
Monika Olejnik: Nie, nie, nie.
*Aleksander Smolar: Przeciwko Kaczyńskiemu nie ... 

*Wygląda, że w swej szczerości Smolar się pogubił. (: Warto więc pytać się i zastanawiać, czy i jaką prowokację urządzono też na 10.04.10, co na ten temat wie premier i dlaczego zamiast "kupy śmiechu", doszło do tragedii, w której zginął prezydent z żoną i 94 inne osoby. I najważniejsze: Co to ma wspólnego z "żółwikiem i radosną miną Tuska", oraz zdjęciem z Putinem ze Smoleńska?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz